Od momentu zapowiedzi i wystawienia prototypu modelu redukcyjnego na targach zabawek w Norymberdze w lutym 2017 roku (tam zobaczyłem pierwszy raz prototyp tego modelu redukcyjnego) do momentu pojawienia się na rynku upłynęło kilka długich miesięcy. Replika tego wyjątkowego samolotu była wyczekiwana niczym dobry film w gwiazdorskiej obsadzie. Supermarine WALRUS Mk.I w końcu pojawił się na sklepowych półkach i wreszcie można dokładniej przyjrzeć się nowemu produktowi rodem z wysp.
Airfix w ciągu ostatnich lat mocno podniósł poprzeczkę w jakości i tematyce produkowanych zestawów. Stąd duże zainteresowanie kolejnymi projektami zwłaszcza tak unikalnymi jak prezentowany tu WALRUS. Wyjątkowej urody dwupłatowiec - łódź latająca został zaprojektowany i powstał w zakładach Supermarine z przeznaczeniem jako samolot rozpoznawczy i ratowniczy.
Pierwotnie z powództwa Australijskiej Marynarki Wojennej, która zleciła projekt samolot miał być na wyposażeniu krążowników. Samolot został oblatany pod koniec czerwca 1933 roku.
W 1936 roku samolot trafił na służbę do Australii, gdzie pod nazwą Seagull Mk.V realizował swoje zadania. Brytyjskie Ministerstwo Lotnictwa także zdecydowało się zamówić ten samolot (gdzie nosił znaną nam nazwę Supermarine WALRUS), który wcielono do służby w 1935 roku.
Dwupłatowa łódź latająca napędzana była jednym silnikiem pchającym Bristol Pegasus VI o mocy 775 KM. W związku ze służbę na okrętach skrzydła skonstruowano tak, aby móc je składać do przechowywania w pokładowym hangarze. Kadłub wersji Mk.I był konstrukcji metalowej (inne warianty były także drewniane). Z pokładowych okrętów WALRUS startował ze specjalnych katapult. Mimo swych gabarytów i specyficznego kształtu wodnopłatowiec był bardzo zwinny, żeby nie powiedzieć o akrobatycznych właściwościach.
Airfix zachęca do swych wyrobów już na etapie kontaktu wzrokowego. Piękne zdobienie pokaźnych rozmiarów pudełka przyciąga wzrok niczym kwiat zachęcający pszczołę na kwitnącej łące. Trzeba przyznać, że barwne plansze na opakowaniach nowych modeli Airfix są wyjątkowo udane i pięknie zapowiadają skrywaną w nich zawartość. Po ostatnich premierach Airfixa wiemy, że nie tylko opakowania tego producenta zasługują na wyróżnienie. Airfix wyraźnie ma ambicje dołączenia do czołówki producentów wyznaczających obecne trendy jakości wykonania swych produktów.
Otwierając solidne pudło napotykamy na plastikowy worek w którym zapakowano wszystkie ramki z częściami. Osobno dołożono instrukcję, schematy malowania i arkusz z kalkomanią.
Instrukcja w typowym dla produktów tego producenta formacie A4 w postaci zeszytu. Pierwsza strona przedstawia krótki opis i dane techniczne prawdziwej maszyny. Kolejne strony przedstawiają etapy montażu repliki w formie numerowanych, kolorowych plansz. Tu duży plus - plansze są bardzo przejrzyste i ułatwiają identyfikacje opisywanych fragmentów modelu. Schematy malowania to dołączone, kolorowe i wydrukowane na kredowym papierze arkusze w formacie A3. Mamy tu pięknie przedstawione trzy warianty malowania dwupłatowca: Dywizjon RAF 276 (Devon ,Anglia, 1944 r.), Morski Dywizjon 700 (HMS Shaffield, 1941 r.) oraz 5. Australijski Korpus Powietrzny RAAF (Australia i Gwinea, 1943 r.).
Worek z elementami jest zabezpieczony, ale mimo to kilka elementów oderwało się z „gałązek”. Zwracam na to uwagę, aby przy otwieraniu nie pogubić elementów. Pięć jasno szarych ramek zawiera blisko 150 części. Reszta elementów przezroczystych zawarta jest na osobnej, szóstej ramce (jest ich tu 9). Trzy ramki zawierają pokaźnych rozmiarów zasadnicze elementy kadłuba i płatów skrzydeł (model po złożeniu ma wszak imponujące rozmiary: rozpiętość skrzydeł - blisko 30 cm, długość - prawie 24 cm). Pozostałe to drobniejsze elementy wyposażenia i detali wodnosamolotu.
Pierwsze spojrzenia kieruję na największe elementy kadłuba i skrzydeł. Kadłub i skrzydła składają się z kilku logicznie pociętych sporych rozmiarów elementów. Pięknie odwzorowano poszycie kadłuba z imitacją delikatnych linii podziału i nitów. Detale wykonane z finezją i lekkością, oddając szczegóły prawdziwej maszyny. Skrzydła i elementy usterzenia podzielono w podobny, bardzo przyjazny dla modelarza sposób. Nie sposób oderwać się od detali zawartych w elementach - „krzyczą” wręcz detalem i ma się wielką ochotę na konsumpcję modelarską - czyli bezzwłoczne przystąpienie do montażu. Drobniejsze elementy takie jak replika silnika czy układ jezdny prezentują się bardzo pozytywnie.
Wspomniana jednostka napędowa składa się z kilku elementów dość dobrze oddających to, co powinno być widoczne w tej skali. Koła, a właściwie opony umieszczane na ich obręczach mają wykonane imitacje bieżnika. Producent zadbał o wiele szczegółów a także wyposażenie samolotu takie jak karabiny maszynowe czy podwieszane bomby. Wnętrze Walrusa fabrycznie ożebrowano i wyposażono w niezbędne elementy. Wnętrze maszyny naszpikowane jest jednak śladami po wypychaczach, które trzeba będzie strawnie usunąć spomiędzy żeber. Dla chcących wycisnąć więcej detali niezbędne będą tu waloryzacje - głównie elementy fototrawione lub własne dodatki i przeróbki. To jednak dotyczy niemal każdego, nawet najbardziej dopracowanego przez producenta zestawu. Wielu modelarzy ucieszy fakt, że Walrusa można wykonać w pozycji gotowej do lotu a także ze złożonymi skrzydłami. Daje to możliwość wykonania płatowca w dwóch wariantach, co wg mnie podnosi zainteresowanie zestawem. Piękną replikę „Morsa” można wykona prosto z pudła, jak wiele innych nowych produktów tej firmy. Jak już wspominałem, projektanci tego modelu redukcyjnego zadbali o wiele detali, co nie oznacza, że dla każdego będzie to satysfakcjonujące. Dla tych bardziej wymagających pomocne będą waloryzacje, które już pojawiły się na rynku. Jak zwykle z pomocą modelarzom pośpieszył czeski Eduard, który wydał kilka dedykowanych zestawów do tego modelu, m.in:
- żywiczne koła (nr 648343),
- fototrawione pasy (nr FE849)
- fototrawione elementy komór bombowych (nr 48932)
- fototrawiony elementy wnętrza i kokpitu (nr FE848, 49848)
- fototrawione elementy zewnętrzne (nr 48929)
- maski do malowania owiewki (nr EX557)
Podumowując: warto było czekać na kolejną nowość ze stajni Airfix. Model nie dość, że przedstawia sylwetkę rzadkiego i jednocześnie wyjątkowego dwupłatowego wodnosamolotu, to opracowany na wysokim poziomie umożliwiając wykonanie wiernej repliki. Z pewnością wykonana replika Walrusa Mk.I będzie wielką ozdobą kolekcji a także wielu konkursów modelarskich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz