niedziela, 20 grudnia 2015

SNOWSPEEDER,  Revell 1:52 (Inbox i relacja z budowy modelu)

Premiera kolejnej części Gwiezdnych Wojen spowodowała ożywienie tematu w branży modelarskiej. Kilku producentów stanęło na wysokości zadania i wypuściło z tej okazji kolka ciekawych modeli. Dla mnie niekwestionowanym liderem jest firma BANDAI, która wydała przepięknie modele redukcyjne wielu pojazdów i postaci z filmu.
 
Znana w świecie marka Revell nie pozostaje w tyle i także oferuje kilka ciekawych modeli rodem z tej słynnej sagi. W moje ręce wpadł bez większego entuzjazmu model ścigacza.





Snowspeeder w wydaniu firmy Revell nie przekonywał mnie. Pierwszą dziwną rzeczą jest podziałka: 1:52 ...
Kilka pozostałych nowych modeli z serii SW ma jeszcze dziwniejsze podziałki (1: 110, 1: 90, itd.).
Zawartość modelu to kilka niewielki ramek z dość dobrze odlanymi częściami. Byłem przygotowany na zabawkę do złożenia przez mało zaawansowanego modelarza, a trafiłem na prosty ale dość dokładny model redukcyjny. Mając jednak wcześniej w rękach model Bandai nie spodziewałem się rewelacji. Tym bardziej za cenę, jaką oferują dystrybutorzy (trzy - cztery razy niższą niż za produkt japoński).

Przebieg montażu to krótka przygoda: zaledwie kilkanaście części włącznie z imitacją wnętrza.
Model postanowiłem wykonać niestandardowo, jako wraz z użyciem własnych dodatków. Inspiracją była grafika z gry na konsolę:




Biorąc pod uwagę zakres dostawy modelu, wyzwanie było spore.
Ale chęć wykonania modelu w takim wydaniu była duża. Zważywszy na moje spore doświadczenie w budowie modeli rozbitych, także w śnieżnej scenerii nie zwlekałem z zebraniem myśli i potrzebnych materiałów.

Pierwszym krokiem było sklejenie bryły modelu. Zaraz po tym obciąłem część jednego ze skrzydeł, aby móc łatwiej wykonać imitację jego zagłębienia w śnieżnej pokrywie. Z cienkiej blaszki wykonałem uszkodzenia elementów jednego skrzydła, uchylając niejako pokrywę inspekcyjną jednostki napędowej.




Po włożeniu owiewki, którą zabezpieczyłem taśmą model pokryłem jasno-szarym podkładem Mr. Hobby. Następnie nałożyłem lakier bezbarwny tego samego producenta a po wyschnięciu dwie solidne warstwy lakieru do włosów. Po co lakier do włosów? Aby uzyskać efekt zużycia pojazdu w wyniku dużej eksploatacji. Na lakier do włosów naniosłem ciemno-szarą farbę Tamiya, po czym zmyłem ją twardymi pędzlami i zużytymi szczoteczkami do zębów. Końcowy efekt to śladowe pozostałości ciemnego odcienia farby imitujące obicia i odrapania pojazdu. Żeby była jasność: nie podebrałem lakieru do włosów żonie. Kupiłem sobie własny, podobnie jak suszarkę do włosów, która będzie zapewne nie raz bohaterem relacji z budowy.

W międzyczasie robiłem podstawkę. Jako bazę wykorzystałem białą płytę PVC o gr. 10 mm o wymiarach 20 x 36 cm. Płytę pokryłem szpachlą do drewna, formując wstępne nierówności terenu.




Następnie, wytyczając miejsce 'lądowania' ścigacza zacząłem formować śnieżny krajobraz. Wykorzystałem do tego świetny specyfik Tamiya (Texture snow grease) wspomagając się innymi, domowymi sposobami.

Po osadzeniu modelu w docelowym miejscu (wsparłem go na kilku drutach dla poprawy stabilności przytwierdzonych do podstawy za pomocą kleju CA), zabrałem się za wykończenia malowania i weatheringu.

Finalnie mocno przetarłem białą farbą olejną model metodą 'suchego pędzla', nadając ton oblodzenia i ośnieżenia płatowca.

Finalna galeria poniżej:



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz